Lekko śmiesznie, bardziej strasznie
Roztargniona Temida
Nikt rozsądny nie zaprzeczy, że praca sędziów może być stresująca, zwłaszcza gdy przychodzi im rozstrzygać trudne, bardzo skomplikowane sprawy, a dowodów na winę lub niewinność podsądnego brak, są jedynie nikłe poszlaki. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że pracujący przez lata w tak wielkim stresie przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości bywają czasami roztargnieni. Chyba jednak nikt spośród ludzi, którzy nie porają się tym arcy-szlachetnym zawodem nie przypuszczał, że mogą być do tego stopnia roztargnieni, że czasami sami zamieniają się w przestępców. Wiedzą to natomiast doskonale przedstawiciele najwyższych władz wymiaru sprawiedliwości określających siebie samych mianem „kasty nadzwyczajnej”. Skąd wiedzą? Być może z własnego doświadczenia!
Stąd też sędziowie przyłapani na popełnieniu jakiegoś wykroczenia, czy nawet przestępstwa (na szczęście są to jedynie nieliczne przypadki) z reguły nie tylko unikają kary, ale nawet odpowiedzialności dyscyplinarnej.
Ostatnio wielu z nas zbulwersował wyrok Sądu Najwyższego zmieniający diametralnie wcześniejszy wyrok Sądu Apelacyjnego, w którym ten orzekł usunięcie z zawodu sędziego, któremu przydarzyło się na stacji benzynowej wsadzić do kieszeni banknot 50 zł, choć ten nie był jego własnością. Dowodów na ten czyn było sporo, łącznie z nagraniem z kamery przemysłowej. Toteż Sąd Najwyższy uniewinniając całkowicie pechowego sędziego od winy i kary nie twierdził, że do czynu nie doszło, lecz uznał, że biedak uczynił to jedynie wskutek roztargnienia. Przy okazji zarówno sędzia-podsądny, jak i jego obrońca, spłakali się na sądowej sali, nie mniej rzewnie niż przed laty Beata Sawicka (wówczas posłanka PO) oskarżona o wzięcie sporej łapówki (i także ostatecznie uniewinniona).
Jednak uniewinnienie sędziego za czyn popełniony wskutek roztargnienia ma także pozytywny aspekt, bo pozwala nam na zrozumienie wielu innych wcześniejszych kontrowersyjnych orzeczeń Temidy. Przecież jasne jest, że jeśli wskutek roztargnienia super-uczciwy sędzia może przemienić się w przestępcę, to może także wydawać niezbyt sprawiedliwe wyroki.
Czy zatem sędziowie, którzy w stanie wojennym skazywali na drakońskie kary uczestników pokojowych protestów, a po roku 1989 uniewinniali zomowców i esbeków oskarżonych o znęcanie się nas zatrzymanymi, czynili to świadomie? Wygląda na to, że nie! W stanie wojennym sędziowie pragnęli usilnie skazać zomowców, którzy pobili protestujących, ale wskutek roztargnienia skazali nie ich, tylko pobitych. A po roku 1989 byli już tak bardzo roztargnieni, że uniewinniając zomowców i esbeków byli przekonani, że uniewinniają zasłużonych działaczy opozycji antykomunistycznej!
Jerzy Klus