Po raz kolejny przyszło mi pisać o wyczynie członków nadzwyczajnej kasty. Można się z niego śmiać, ale chyba stosowniej byłoby gorzko zapłakać nad kondycją zarówno zawodową, czyli prawną, jak i moralną członków nadzwyczajnej kasty, czyli inaczej tzw. „naszych” sędziów z Sądu Najwyższego!
Bo po pierwsze. W siedmioosobowym składzie sędziowskim, który wystosował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pytania prejudycjalne dotyczące m.in. wieku, w którym sędziowie Sądu Najwyższego powinni przejść w stan spoczynku znalazło się dwóch sędziów, z których jeden wiek ten już przekroczył, a drugi wkrótce przekroczy, czyli naruszona została znana od czasów rzymskich zasada, że nie można być sędzią we własnej sprawie.
Po drugie. Ten sam zespół sędziowski, orzekający we własnej sprawie, zawieszając część prawomocnych przepisów znowelizowanej i obowiązującej już ustawy o Sądzie Najwyższym i żądając od Prezydenta i konstytucyjnych organów państwa zastosowania się do tej decyzji, czyli wstrzymania się z dalszym wprowadzaniem w życie przepisów ustawy, zapomniał, że zgodnie z polskim prawem od oceny konstytucyjności ustaw jest nie Sąd Najwyższy, tylko Trybunał Konstytucyjny, przy czym może on daną ustawę uznać za niekonstytucyjną, nie może natomiast zawiesić jej stosowania, i to jeszcze przed rozpatrzeniem!
Po trzecie. Wspomniani wyżej sędziowie uzasadnili swoje pozaprawne działania przytoczeniem wyrwanych z kontekstu przepisów z kodeksu cywilnego z wyrwanymi z kontekstu przepisami z Traktatu o Unii Europejskiej, choć jedne i drugie dotyczą zupełnie innej materii prawnej.
Po czwarte. Utytułowani członkowie „nadzwyczajnej kasty” zapomnieli także, że Polska, wspólnie z Wielką Brytanią, przyjęły tzw. Protokół brytyjski do karty Praw Podstawowych UE, wyłączający jurysdykcję Trybunału Sprawiedliwości UE co do przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych Polski i Wielkiej Brytanii, więc także tych dotyczących wieku emerytalnego sędziów SN.
Ale skoro sędziowie są niezawiśli, to część członków nadzwyczajnej kasty uznała, że są także niezawiśli od obowiązujących w Polsce przepisów prawa, a zatem wolno im je odkrywczo interpretować. Należy się zatem obawiać, że skoro doszli do wniosku, że wolno im część przepisów niemiłej im ustawy zawiesić, to mogą także, tych którzy ją uchwalili powiesić!
Co prawda, obecne polskie prawo takiej możliwości nie przewiduje, ale jeśli członkom nadzwyczajnej kasty przyjdzie chęć skazania na karę śmierci niemiłych im parlamentarzystów, mogą wydawać wyroki w oparciu o przepisy zaczerpnięte z tzw. „małego kodeksu karnego”, czyli dekretu z 13 czerwca 1946 roku „o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa”, na podstawie którego władze PRL skazały na karę śmierci tysiące polskich patriotów. A w uzasadnieniu mogą przytoczyć sentencje wyroków wydanych w Korei Północnej, Chinach, czy w którymś z państw arabskich!
A obrońcy skazanych, jeśli nawet odwołają się od tych wyroków do Trybunału Sprawiedliwości UE, a ten po kilku latach orzeknie, że jednak nie wolno było ich wydać, to i tak niczego to już nie zmieni, bo zostały wykonane.
Śmiać się, czy płakać!
Jerzy Klus