Przez kraj przeszedł okrzyk grobowy…

Przez kraj przeszedł okrzyk grobowy…

Rozszerzona wersja artykułu zamieszczonego w „Infoserwisie” nr 10.
W ponad tysiącletniej historii Polski wiele było wydarzeń tragicznych, których negatywne skutki odczuwane były przez długie lata, a pamięć o nich przetrwała po dzień dzisiejszy. Do takich tragicznych wydarzeń należy wprowadzenie przed 35 laty przez władze PRL (w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku) stanu wojennego, który choć oficjalnie trwał kilkanaście miesięcy (31 stycznia 1982 roku został zawieszony, a 22 lipca 1983 roku zniesiony), faktycznie zakończył się dopiero 4 czerwca 1989 roku, a jego fatalne skutki odczuwane są do chwili obecnej.

O tym, jakim dramatycznym wydarzeniem było dla Polaków wprowadzenie stanu wojennego i wynikające z tego tragedie wielu osób świadczy najlepiej napisana w pierwszych dniach stanu wojennego przez ks. Karola Dąbrowskiego i śpiewana wówczas powszechnie w kościołach i podczas nielegalnych spotkań pieśń „Ojczyzno ma”: zaczynająca się od słów:
Przez kraj przeszedł okrzyk grobowy,
Kiedy kat podniósł znów krwawą dłoń.
Pozostały sieroty i wdowy,
Ojców, mężów nastąpił zgon…
Po zakończeniu II Wojny Światowej, w wyniku układów z Jałty i Poczdamu, Polska znalazła się w bloku sowieckim, a rządy w kraju objęli z nadania Moskwy polscy komuniści, będący faktycznie jedynie wykonawcami poleceń władców ZSRR. Spośród narodów podporządkowanych ZSRR, Polacy najdłużej stawiała opór. Stosunkowo liczne oddziały partyzantki antykomunistycznej walczyły do końca lat 40-tych, a niektóre do początku lat 50-tych, zaś ostatni partyzant (Józef Franczak, pseudonim „Lalek”) poległ dopiero w październiku 1963 roku (na Lubelszczyźnie). W ciągu 45 lat istnienia PRL, w kraju kilkakrotnie dochodziło do masowych wystąpień ludności, głównie robotników, przeciwko rządom komunistów. Niektóre z tych wystąpień, zawsze brutalnie, a niekiedy krwawo tłumionych, przybierały wręcz charakter lokalnych powstań, jak w Poznaniu (w czerwcu 1956 roku), czy na Wybrzeżu (w grudniu 1970 roku).

Pokojowa rewolucja
31 sierpnia 1980 roku, po fali wielkich strajków, które objęły całą Polskę, komuniści zgodzili się formalnie na niewielkie ustępstwa wobec społeczeństwa, zakładając z góry, że po uspokojeniu się sytuacji w kraju będą mogli się z nich wycofać. Najważniejszym z tych ustępstw była zgoda na działalność niezależnych od władz związków zawodowych. Umożliwiło to powstanie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”, który w krótkim czasie stał się potężną, 10-milionową, organizacją. W Polsce zachodzić zaczęły gwałtowne zmiany. Ludzie przestali się bać, odważnie wyrażali swoje poglądy, czytali zakazaną literaturę (taką były nawet wiersze Herberta czy Miłosza),  odkrywali prawdziwą historię Polski. Ukazywały się pisma niezależne (wydawane poza cenzurą), w których m.in. przywracano pamięć o zamordowanych przez komunistów bohaterach narodowych. Równocześnie  dokonywała się „rewolucja moralna”, której najbardziej widocznym przejawem był gwałtowny spadek spożycia napojów alkoholowych.
Pomimo, że warunki życia  były bardzo ciężkie, bo w sklepach brakowało nawet najbardziej podstawowych artykułów, a na dodatek, by móc je kupić trzeba było mieć specjalne bony „kartki”, ludzie zaczęli wierzyć, że do Polski wraca normalność…
Ale pozory względnej wolności trwały zaledwie piętnaście miesięcy. Komuniści udając, że godzą się na niewielkie ustępstwa wobec społeczeństwa, przygotowywali się potajemnie do siłowego zdławienia „pokojowej rewolucji Solidarności”.

Czołgiem i pałką
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku w całym kraju przerwana została nagle łączność telefoniczna, zamilkły wszystkie stacje radiowe, przestała nadawać telewizja… Na ulice miast wyjechały czołgi i transportery opancerzone. Rozpoczęły się masowe aresztowania działaczy „S” i innych organizacji, uznanych przez władze za antysocjalistyczne. Często przeprowadzano je niezwykle brutalnie, wyważając drzwi mieszkań i wywlekając rozespanych, oszołomionych, a niekiedy niekompletnie ubranych ludzi na mróz, gdzie oczekiwały na nich auta milicyjne. 13 grudnia rano, radio i telewizja wznowiły działalność, nadając wystąpienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, w którym informował społeczeństwo o wprowadzeniu stanu wojennego, wynikających z niego rygorach i drakońskich karach (do kary śmierci włącznie!), grożących wszystkim tym, którzy ośmielą się je naruszyć… Rozpoczęła się bezwzględna wojnę ze społeczeństwem i brutalne niszczenie wszelkich przejawów niezależnej działalności.

Czym był stan wojenny
Wprowadzenie stanu wojennego było bezprawne nawet w świetle obowiązującego wówczas komunistycznego prawa. Wprowadzono go dekretem Rady Państwa, a nie ustawą Sejmu (jak dopuszczała Konstytucja PRL), dodatkowo pełnię władzy w kraju przejął niekonstytucyjny organ Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON). Bezprawne były także wprowadzone restrykcje (zarządzone na podstawie bezprawnego dekretu o stanie wojennym), które nie miały swojego odpowiednika w całej historii Polski, wliczając w to nawet okres okupacji hitlerowskiej.
Najtrudniejsze były pierwsze miesiące stanu wojennego. Obowiązywała godzina milicyjna, nie wolno było opuszczać miejsc zamieszkania (bez zgody władz), gromadzić się, organizować zbiórek pieniędzy. Nie działały telefony, co powodowało, że nawet śmiertelnie chorzy ludzie nie mogli wezwać karetek pogotowia. Obowiązywał zakaz fotografowania, zamknięte były teatry, kina i lokale rozrywkowe. Nie wydawano gazet (z wyjątkiem kilku tytułów, będących oficjalnymi organami PZPR). Telewizja i radio nadawały niemal wyłącznie komunikaty WRON i programy propagandowe. Zmilitaryzowano wszystkie większe zakłady pracy, a pracujących w nich ludzi poddano ostrym rygorom wojskowym (formalnie nawet za niewykonanie polecenia przełożonego można było zostać skazanym przez sąd wojskowy na karę śmierci!).
W późniejszych miesiącach ograniczenia te stopniowo znoszono lub łagodzono, jednak aż do chwili zawieszenia stanu wojennego (31 grudnia 1982 roku) tysiące osób przebywało w ośrodkach internowania, cenzurowano rozmowy telefoniczne i prywatną korespondencję. Nawet telewizyjni spikerzy wciąż nosili mundury.

Kłamstwo zamiast prawdy
Stan wojenny był okresem tryumfu kłamstwa nad prawdą. Twórcy stanu wojennego uznali, że przeciwników politycznych nie wystarczy uwięzić, pobić, czy nawet pozbawić życia, lecz przede wszystkim należy ich społeczeństwu maksymalnie zohydzić…
W wystąpieniu telewizyjnym, gen. Wojciech Jaruzelski podał, jako jedną z głównych przyczyn wprowadzenia stanu wojennego, rzekome przygotowywanie przez działaczy „S” list przeznaczonych do likwidacji członków PZPR, wraz z całymi rodzinami. Propagandziści partyjni pisali, w jaki sposób likwidacja ta miała się odbywać, a reżymowy pisarz, Janusz Przymanowski (autor m.in. „Czterech pancernych i psa”), w wystąpieniu sejmowym starał się nawet ustalić wiek przeznaczonych do likwidacji dzieci członków PZPR.
Społeczeństwo odcięto od wszelkiej niezależnej informacji i indoktrynowano przy pomocy telewizji, radia, prasy i różnego rodzaju materiałów propagandowych. W oficjalnych publikacjach wyszydzano i szkalowano działaczy „S”, starając się przekonać społeczeństwo, że związkiem kierowali kryminaliści, pijacy, złodzieje, jednym słowem zera moralne! Wmawiano społeczeństwu, że „S” i inne organizacje niezależne są agenturami obcych wywiadów, dążących do destabilizacji Polski. Opluwani i obwiniani o wszelkie zło działacze „S” nie mogli się bronić, gdyż większość z nich przebywało w ośrodkach internowania, część ukrywała się, a cała oficjalna prasa była pod ścisłą kontrolą PZPR. Ludzie usiłowali czerpać informacje o prawdziwej sytuacji w kraju słuchając audycji nadawanych dla Polaków przez radiostacje zagraniczne, głównie przez „Radio Wolna Europa”, lecz te były zagłuszane…

Próby oporu
W odpowiedzi na wprowadzenie stanu wojennego, w wielu zakładach pracy wybuchły strajki. Do pacyfikowania strajkujących zakładów władze PRL skierowały specjalne oddziałów milicji (ZOMO), a w przypadku dużych zakładów także wojsko, w tym czołgi. Podczas tłumienia strajków czasem ginęli ludzie. Najtragiczniejsza była pacyfikacja Kopalni „Wujek”, gdzie zabito 9 górników (16 grudnia 1982 roku). Organizatorów strajków stawiano przed sądami, w tym wojskowymi, które w trybie doraźnym skazywały ich na kary długoletniego pozbawienia wolności. Szykanowano także szeregowych uczestników strajków, m.in. zwalniając ich dyscyplinarnie z pracy.
Niemniej surowo rozprawiano się z uczestnikami nielegalnych demonstracji przeciwko stanowi wojennemu, choć miały one zawsze charakter pokojowy. Do rozbijania tych „nielegalnych zgromadzeń” używano ZOMO-wców wyposażonych w granaty z gazem łzawiącym, armatki wodne i długie pałki. Zdarzało się, że w trakcie tych brutalnych akcji ginęli ludzie (tylko 31 sierpnia 1882 roku zabito 5 osób; w Lubinie, Gdańsku i Wrocławiu), a zawsze było wielu rannych, głównie pobitych. Zatrzymanych uczestników „nielegalnych zgromadzeń” stawiano przed sądami i kolegiami, które skazywały ich na kary pozbawienia wolności lub wysokie grzywny.

Wronia Temida
Wymiar „sprawiedliwości” okresu stanu wojennego stanowiły sądy wojskowe i cywilne, a także kolegia ds. wykroczeń. Niektóre orzeczenia kolegiów zamieszczano w prasie (na koszt skazanych!) w celu odstraszenia potencjalnych „kandydatów na przestępców”. Zdecydowaną większość „klientów” kolegiów stanowili przestępcy pospolici: drobni złodziejaszkowie, awanturujący się pijacy itp. Tym niemniej, niektóre przestępstwa uznawane wtedy za „pospolite”, wydają się co najmniej dziwne. Dla przykładu, w Tarnobrzegu kolegium ukarało kierowniczkę sklepu, która: „działając wspólnie i w porozumieniu (…), ukryła przed nabywcami cztery porcje flaków”. Inny ukarany, a podobnych mu było wielu: „nie zgłosił się w organie administracji państwowej celem złożenia wyjaśnień, co do powodów pozostawania bez pracy lub pobierania nauki”. Nagminne orzekano kary za opuszczanie bez zezwolenia władz miejsca zamieszkania, a także za przebywanie na ulicy po godzinie milicyjnej. Nie troszczono się o precyzyjne uzasadnienie orzeczeń, stąd też niektóre z nich brzmią tajemniczo, jak choćby to… „naruszył obowiązujące przepisy ograniczenia swobód obywatelskich w miejscach publicznych” – czyli ukarano, ale właściwie nie wiadomo za co!
Wystarczającym dowodem do skazania było oświadczenie funkcjonariusza Milicji lub SB, że ktoś uczestniczył w nielegalnym zgromadzeniu. W natłoku pracy zdarzały się pomyłki, tym bardziej, że ZOMO-wcy, nie mogąc schwytać aktywnych uczestników patriotycznych manifestacji, zatrzymywali często przypadkowych przechodniów. Stąd też zdarzyło się, że kolegium w Rzeszowie, o mało co nie skazało głuchoniemego za… wznoszenie antypaństwowych okrzyków, bo tak zeznali Milicjanci…
Na zakończenie „perełka socjalistycznej sprawiedliwości”. Przytaczam dosłownie: „Kolegium d/s Wykroczeń przy Naczelniku Miasta Jasło ukarało ob. (…) grzywną w wysokości 4500 zł – za to, że w dniu 16 stycznia 1982r. na terenie zakładu pracy, tj. ZUS w Jaśle, zorganizowała zbiórkę pieniężną wśród pracowników bez wymaganego zezwolenia, które to pieniądze przekazała rodzinie internowanego.” Warto wspomnieć, że nawet hitlerowcy nie uważali udzielania pomocy rodzinom uwięzionych za coś nagannego.

Ośrodki internowania
W pierwszych dniach stanu wojennego milicja i SB aresztowały około dziesięciu tysięcy najbardziej aktywnych działaczy „S” i innych organizacji niezależnych, których następnie (bez sądu) uwięziono w tzw. ośrodkach internowania, będących najczęściej wydzielonymi oddziałami zakładów karnych. Na terenie obecnego województwa podkarpackiego największym ośrodkiem internowania był Areszt Śledczy w Załężu. Przebywali w nim internowani z różnych części Polski (w tym 436 z terenu obecnego woj. podkarpackiego). Internowanych mężczyzn przetrzymywano także w Uhercach, a kobiety, których było stosunkowo niewiele w Nisku.
Niespodziewane pozbawienie wolności było dla działaczy „S” szokiem, tym większym, że zdarzało się, iż w trakcie zatrzymywania funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa straszyli ich, że zostaną rozstrzelanie lub wywiezieni do ZSRR i w konsekwencji trafią do łagrów na Syberii. Pomimo to, zdecydowana większość działaczy „S” nie załamała się, zachowując przez cały okres internowania godną postawę, czym budzili podziw więźniów kryminalnych.
Czas przymusowego odizolowania internowani wykorzystywali na wymianę poglądów, wzajemne dokształcanie się, układanie wierszy i pieśni patriotycznych, potajemne wytwarzanie symboli oporu przeciwko komunistom, a także znaczków i kartek „Poczty Internowanych”. Internowani z Załęża wydawali nawet konspiracyjnie gazety: „Internowani ‘81” i „Nasza krata”. Wieczorami ośrodki internowania rozbrzmiewały chóralnym śpiewem pieśni antykomunistycznych, choć za ich śpiewanie spotykały uwięzionych różnego rodzaju szykany, w tym pobicie. Odważnym i konsekwentnym działaniem (m.in.  głodówkami) internowani wywalczyli sobie stopniowo nieco lepsze traktowanie, w tym otwarcie cel.

Pomoc uwięzionym i szykanowanym
Internując działaczy „S”, komuniści chcieli odciąć im wszelkie kontakty z pozostającymi na wolności kolegami. Ci jednak nie pozostawili ich samych sobie, m.in. dostarczając uwięzionym różnymi sposobami paczki i listy (w tym poprzez niektórych strażników, wśród których zdarzali się ludzie przychylnie nastawieni do „S”). Otoczyli także opieką rodziny uwięzionych, m.in. organizując dla nich zbiórki pieniędzy (groziła za to kara!).
Bardzo ważną rolę w podtrzymywaniu internowanych na duchu odegrali kapłani. Ostro i zdecydowanie potępił autorów stanu wojennego biskup przemyski ks. bp Ignacy Tokarczuk. Nic dziwnego, że komuniści nie zezwolili mu na odwiedzanie ośrodków  internowania. Jako pierwszy odwiedził internowanych z Załęża biskup tarnowski Jerzy Ablewicz. Nieco później odwiedzili ich biskupi: Albin Małysiak, Piotr Bednarczyk, Tadeusz Błaszkiewicz, a także obecnie biskup (wtedy ksiądz) Edward Frankowski. Częstym gościem na Załężu był proboszcz rzeszowskiej fary ks. infułat Jan Stączek. Stałą posługę duszpasterską, jako kapelan internowanych, sprawował ks. Stanisław Słowik. Nie sposób wymienić wszystkich księży, którzy odwiedzili internowanych z Załęża, gdyż było ich wielu.
Niestety, zdarzył się także fałszywy kapłan, funkcjonariusz SB udający duchownego, pragnący pod pozorem spowiedzi wydobyć z internowanych interesujące SB informacje. Został jednak bardzo szybko zdemaskowany i w konsekwencji zwiał jak niepyszny.
Zorganizowaną pomoc osobom represjonowanym świadczył, utworzony z inicjatywy Ojca Jana Kantego Bartnika (gwardiana rzeszowskiego klasztoru bernardynów), Komitet Pomocy Internowanym, Aresztowanym, Skazanym, Pozbawionym Pracy i Ich Rodzinom. Członkowie Komitetu dostarczali do więzień paczki, świadczyli pomoc prawną i medyczną, uczestniczyli w procesach politycznych, podtrzymując podsądnych na duchu. Rodzinom internowanych i skazanych udzielali zapomóg finansowych i organizowali dla nich dojazdy do zakładów karnych, by mogli spotkać się z uwięzionymi tam bliskimi osobami.
Istotnej pomocy udzielali internowanym rzeszowscy lekarze, którzy pod pozorem odkrycia u części z nich różnych schorzeń kierowali ich do szpitala na leczenie. Tym sposobem, ponad 50 internowanych z Załęża trafiło do Szpitala Wojewódzkiego w Rzeszowie, gdzie mieli zapewnioną lepszą opiekę, większą swobodę i możliwość kontaktowania się z rodziną i kolegami. Dla części z nich lekarze uzyskali zwolnienie z internowania, ze względu na rzekomo zły stan zdrowia. Grupa lekarzy i członków Komitetu Pomocy Internowanym, Aresztowanym, Skazanym (…) zorganizowała nawet jednemu z internowanych (Marianowi Piłce) udaną ucieczkę ze szpitala (23 lipca 1982 roku).

Życie „na wolności”
Zwolnienie z internowania nie oznaczało bycia wolnym. Byłych internowanych w różny sposób szykanowano, m.in.: zwalniając ich z zakładów, przenosząc na gorsze stanowiska pracy, wzywając nieustannie na przesłuchania, zatrzymując na 48 godzin, zmuszając do emigracji itp. Szykanowano także ich rodziny, np. poprzez uniemożliwienie dzieciom podjęcie studiów.
Swoistą formą dalszego internowania było powoływanie działaczy „S” do wojska (w tym także osób uznanych uprzednio przez komisje za niezdolnych do służby wojskowej) i wcielanie ich do specjalnych jednostek karnych. Warunki życia były tam jeszcze gorsze niż w ośrodkach internowania, gdyż pomimo zimy przetrzymywano związkowców-żołnierzy  w nieogrzewanych namiotach, barakach, wagonach kolejowych itp., zmuszając przy tym do bezsensownych ćwiczeń i wykonywania ciężkich prac.  Najwięcej działaczy „S” z regionu rzeszowskiego trafiło do karnej jednostki WP w Czerwonym Borze (w pobliżu granicy z obwodem kaliningradzkim).
Zupełnie bezprawną formą szykan (nawet w świetle ustawodawstwa stanu wojennego) były pobicia, a nawet zabójstwa działaczy „S” dokonywane przez tzw. „nieznanych sprawców” i fingowanie przez SB wypadków drogowych, w których ponosili śmierć…

Działalność podziemna
Niemal natychmiast po wprowadzeniu stanu wojennego, znaczna część działaczy „S”, którzy uniknęli internowania, rozpoczęła działalność podziemną. Drukowali oni (na prymitywnych początkowo urządzeniach poligraficznych) ulotki i inne materiały propagandowe, malowali na ścianach domów hasła i symbole oporu przeciwko władzom stanu wojennego itp. W stosunkowo krótkim czasie, poszczególne grupy działaczy (działające początkowo samodzielnie) nawiązały między sobą kontakt, tworząc struktury podziemnej „S”. Powstały podziemne punkty poligraficzne, w których (już w sposób profesjonalny) drukowane były ulotki i prasa związkową. Kolportowano publikacje własne, prasę podziemną z innych części Polski i wydawnictwa polskich ośrodków emigracyjnych. Działało podziemne „Radio Solidarność”, choć swoje audycje nadawało sporadycznie. W regionie rzeszowskim działalnością podziemną kierowała Regionalna Komisja Wykonawcza „S”, której przewodniczył Zbigniew Sieczkoś. Rzeszowska RKW utrzymywała kontakty ze strukturami krajowymi „S” (Krajową Komisją Koordynacyjną) i strukturami regionalnym w innych częściach kraju.

Jak drukowano i rozprowadzano nielegalne druki?
Przez cały okres PRL wszelkie urządzenia poligraficzne, w tym nawet najbardziej prymitywne (powielacze na korbkę) objęte były ścisłym nadzorem ze strony funkcjonariuszy SB i cenzorów (funkcjonariuszy Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk). Po wprowadzeniu stanu wojennego nadzór ten zaostrzył się do tego stopnia, że nawet znajdujące się w biurach zakładów pracy i różnych urzędach maszyny do pisania zabezpieczano na noc łańcuchami, żeby przypadkiem ktoś z nich nie korzystał. Ponieważ w chwili wprowadzania stanu wojennego jedynie znikomą część urządzeń poligraficznych użytkowanych przez struktury „S” udało się ukryć i uchronić przed konfiskatą, trzeba było szukać innych, niekonwencjonalnych sposobów druku nielegalnych wydawnictw.
Najprostszym urządzeniem „drukarskim” była wykonana domowym sposobem, znana od dawna, ramka poligraficzna (prosty płaski powielacz – hektograf), pozwalająca na wykonanie przy pomocy gumowego wałka do 100 odbitek, dość marnej jakości. Bez porównania więcej dobrej jakości odbitek można było uzyskać metodą sitodrukową, przy pomocy również stosunkowo łatwego do wykonania płaskiego powielacza, nazywanego popularnie „sitem”. Znacznie bardziej skomplikowane było wykonanie profesjonalnych matryc do sitodruku. Z uwagi na niemożność nabycia legalnymi sposobami farby drukarskiej, używano różnych jej substytutów, do których wykonania używano m.in. powszechnie używanej wtedy pasty do prania „Komfort”. Nic dziwnego, że wkrótce władze komunistyczne wycofały ją z obrotu handlowego… W późniejszym czasie zaczęły docierać do podziemnych drukarzy przemycane z zagranicy profesjonalne powielacze rotacyjne, a nawet maszyny do druku offsetowego.
Podziemne druki (zwane popularnie „bibułą”), jak gazety, broszury itp., a także przemycane z zagranicy antykomunistyczne polskojęzyczne wydawnictwa, rozprowadzane były przy pomocy kolporterów, którzy dostarczali je (z reguły odpłatnie) konkretnym zaufanym osobom. Natomiast ulotki informujące o różnych nielegalnych akcjach podziemnej „S” (zaplanowanych na konkretny dzień demonstracjach, wzywające do zbojkotowania wyborów itp.) rozrzucano w po ulicach, placach i klatkach schodowych lub też naklejano nocą na ścianach domów.
Z uwago, że rozrzucanie ulotek należało do niezbyt bezpiecznych zajęć, starano się wymyślić metody pozwalające na ich rozrzut z opóźnieniem. Najprostszym sposobem opóźnionego rozrzutu było umocowanie związanych sznurkiem ulotek do skraju dachu wysokiego budynku i umieszczenie w pobliżu sznurka palącego się papierosa (by nie zgasnął musiał być bardzo dobrej jakości, a o takie było wtedy trudno). Gdy po kilku minutach ogień z papierosa dochodził do sznurka i przepalał go, rozsypujące się ulotki roznosił wiatr. By ulotki rozsypywały się ze znacznie większym opóźnieniem, umieszczano je nocą na południowych stronach dachów, okręcone taśmą, zespoloną woskiem, smołą lub asfaltem, a rolę papierosowego ognia spełniało wschodzące słońce. Stosowano też bardziej wymyślne sposoby rozrzutu, w tym przy pomocy niewielkich ładunków wybuchowych.

Jawnie i półjawnie
W rocznice świąt narodowych w wielu polskich kościołach odprawiane były msze w intencji Ojczyzny, podczas których kapłani wygłaszali patriotyczne kazania. W rzeszowskim kościele farnym msze takie odprawiane były także 13 dnia każdego miesiąca. Po zakończeniu mszy w intencji Ojczyzny dochodziło czasami do demonstracji przeciwko stanowi wojennemu. W Rzeszowie, członkowie i sympatycy „S” gromadzili się po mszy pod krzyżem misyjnym (obok kościoła farnego), gdzie układali krzyż z kwiatów i zniczy, modlili się, śpiewali pieśni patriotyczne, skandowali hasła antykomunistyczne. Pomimo, że te manifestacje poparcia dla „S” miały zawsze charakter pokojowy, ich uczestnicy byli często zatrzymywani przez SB, spisywani i straszeni surowymi konsekwencjami w przypadku uczestniczenia w kolejnych spotkaniach pod krzyżem, a uznani przez SB za organizatorów spotkań stawiani przed kolegiami ds. wykroczeń i karani wysokimi grzywnami. Natomiast wszelkie próby uformowania pochodu i przejścia na rzeszowski rynek (nawet tylko celem złożenia kwiatów pod pomnikiem Kościuszki) kończyły się zawsze brutalną interwencją oddziałów ZOMO.
Półjawną działalność prowadziły, istniejące przy niektórych kościołach, Duszpasterstwa Ludzi Pracy, które m.in. organizowały spotkania z twórcami niezależnej kultury, rzetelnymi historykami, a nawet z ludźmi opozycji antykomunistycznej.

Donosili na kolegów
Przez cały okres istnienia PRL komunistyczne służby specjalne starały się przy pomocy różnorakich środków (pieniędzmi, szantażem itp.) pozyskać w różnych środowiskach społecznych tajnych współpracowników (TW), którzy donosiliby im o wszelkich przejawach działalności niezależnej. Działania te nasiliły się zwłaszcza po powstaniu NSZZ „S”. Wśród internowanych i innych osób poddanych represjom znaleźli się ludzie o słabej psychice. Funkcjonariuszom SB udało się niektórych z nich skłonić (groźbami lub obietnicami) do podjęcia współpracy z SB i donoszenia na swoich kolegów. Dzięki donosom tajnych współpracowników, funkcjonariuszom SB udawało się niekiedy rozbić jakąś strukturę podziemną, aresztować ukrywających się działaczy „S”, zlikwidować nielegalną drukarnię, przejąć przesłane z Zachodu materiały itp.
W latach 1989-1990 dokumenty spoczywające w archiwach SB były świadomie masowo niszczone. Nie udało się jednak zniszczyć wszystkich. Dzięki działaniom Instytutu Pamięci Narodowej, poznaliśmy już nazwiska ogromnej części tajnych współpracowników SB. Część nazwisk TW znajdować się może jeszcze w dokumentach zakwalifikowanych jako „zbiór niejawny”. Z chwilą bliskiego już odtajnienia „zbioru niejawnego” być może uda się odkryć pozostałych współpracowników komunistycznych służb specjalnych, w tym służb wojskowych.

Zniesiony trwał nadal
Stan wojenny trwał oficjalnie kilkanaście miesięcy (zawieszony został 31 grudnia 1982 roku, a zniesiony 22 lipca 1983 roku). W rzeczywistości stan wojenny trwał ponad siedem lat, gdyż zapoczątkowane w tym okresie represje kontynuowane były, z różnym nasileniem, do początków roku 1989. W 1983 roku zlikwidowano ośrodki internowania, ale zakłady karne wciąż pełne były więźniów politycznych, a sądy i kolegia wymierzały drakońskie kary nawet za posiadanie wydawnictw niezależnych, czy udział w „nielegalnym zgromadzeniu”. Nadal z rąk „nieznanych sprawców” ginęli ludzie opozycji, a także wspierający ich kapłani (wygłaszający patriotyczne kazania, odprawiający msze za Ojczyznę). Przykładem jest męczeńska śmierć bł. ks. Jerzego Popiełuszki, ale oprócz niego w latach osiemdziesiątych zamordowanych zostało jeszcze co najmniej sześciu innych ofiarnych kapłanów, przy czym aż trzech z nich w roku 1989! (nocą z 20 na 21 stycznia w Warszawie ks. Stefan Niedzielak; 30 stycznia  w Białymstoku ks. Stefan Suchowolec; 11 lipca w Krynicy Morskiej ks. Sylwester Zych).
Warto także zaznaczyć, że aż do końca lat 80-tych SB sporządzała co roku listy osób przewidzianych do internowania w przypadku wprowadzenia stanu wyjątkowego. Ostatnią taką listę sporządzono 13 czerwca 1989 roku – choć w tym czasie związek S” od dwóch miesięcy znów działał legalnie, a w pierwszych, od chwili powstania PRL, częściowo wolnych wyborach „kontraktowych” (4 czerwca 1989 roku) komuniści ponieśli druzgocącą klęskę.

Krzywdy nie zostały dotąd naprawione, a ich sprawcy ukarani
Choć od upadku systemu komunistycznego minęło już wiele lat, żaden z prominentnych funkcjonariuszy PZPR odpowiedzialnych za popełnione wówczas zbrodnie nie został ukarany, a spośród tysięcy bezpośrednich sprawców tych zbrodni zdołano ukarać jedynie kilkunastu funkcjonariuszy SB i ZOMO, i to wymierzając im niemal symboliczne kary. Dawni aktywiści i propagandziści PZPR, byli funkcjonariusze SB, dyspozycyjni sędziowie i prokuratorzy… żyją na ogół w dostatku i spokoju, podczas gdy zdecydowana większość tych, którzy z narażeniem życia walczyli o wolną Polskę ciągle nie może doczekać się godziwego zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Dopiero w 2007 roku Sejm przyjął ustawę pozwalającą byłym działaczom opozycji antykomunistycznej z lat osiemdziesiątych występować do sądów o przyznanie im niewielkich (jednorazowych) odszkodowań za bezprawne uwięzienie lub internowanie. Trzy lata później posłowie ustanowili dla nich symboliczne odznaczenie „Krzyż Wolności i Solidarności” (przyznawane przez Prezydenta PR na wniosek Instytut Pamięci Narodowej). Zaś od 2015 roku osoby represjonowane z powodów politycznych, które znajdują się w najtrudniejszej sytuacji materialnej mogą ubiegać się o przyznanie im niewielkich świadczeń.
Byli działacze opozycji uważają jednak, że przyznanie najbiedniejszych z nich niewielkich świadczeń, obwarowane przy tym dopełnieniem wymogów skomplikowanej procedury, jest nie tylko wysoce niewystarczające, ale także upokarzające. Przypominają, że w odrodzonej w 1918 roku Rzeczpospolitej Polskiej, choć w wyniku wojen i rabunkowej gospodarki zaborców była ona państwem bardzo biednym, osoby które walczyły o wolność Ojczyzny cieszyły się powszechnym szacunkiem, a rząd otaczał je wszechstronną opieką.

Opracował Jerzy Klus

Szanowny czytelniku

Z dniem 25 maja 2018 r. rozpoczyna obowiązywanie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (określane popularnie jako „RODO”).  

Dajemy Państwu możliwość wyboru, czy i w jakim zakresie chcą korzystać z usług i udostępniać o sobie informacje. Co prawda nasz serwis jest dostępny bez konieczności podawania informacji o sobie, jednakże gdyby taki kwestia pojawiła się to wskazanie danych jest dobrowolną decyzją użytkownika. Użytkownik w każdej chwili może żądać ich usunięcia w całości lub części, kierując stosowaną korespondencję na adres: rzesz@solidarnosc.org.pl  lub tradycyjnie na adres Region Rzeszowski NSZZ „Solidarność” ul. Matuszczaka 14, 35-083 Rzeszów  

Korzystający z naszego serwisów internetowego pozostają Państwo anonimowi tak długo, aż sami nie zdecydują inaczej. Wynikające z ogólnych zasad połączeń realizowanych w Internecie informacje zawarte w logach systemowych (np. adres IP) są przez Region Rzeszowski NSZZ „Solidarność” wykorzystywane w celach technicznych, związanych z administracją naszymi serwerami. Poza tym adresy IP są wykorzystywane do zbierania ogólnych, statystycznych informacji demograficznych itp.  

Dane dotyczące użytkowników serwisu internetowego http://https://www.solidarnosc.rzeszow.org.pl// przetwarzane są przez Region Rzeszowski NSZZ „Solidarność” z siedzibą w Rzeszowie, ul. Matuszczaka 14, NIP 813-12-88-922 będący w odniesieniu do danych osobowych użytkowników administratorem danych osobowych.  

Kontakt z Inspektorem Ochrony Danych Osobowych jest możliwy pod adresem email: iod.rzesz@solidarnosc.org.pl lub telefonicznie: 513 168 307

Dane osobowe to, zgodnie z postanowieniami RODO, informacje o zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osobie fizycznej. W przypadku korzystania z naszego serwisu internetowego takimi danymi są np. adres e-mail, adres IP. Dane osobowe mogą być zapisywane w plikach cookies lub podobnych technologiach instalowanych na naszych stronach i urządzeniach, których używasz podczas korzystania z naszych usług.  

Dane osobowe użytkowników - jeżeli będą zbierane - traktowane będą jako wydzielona baza danych przechowywana na serwerze Regionu Rzeszowski NSZZ „Solidarność” w strefie bezpieczeństwa zapewniającej właściwą ochronę. Dostęp do bazy danych posiadają jedynie pracownicy, którzy posiadają stosowne upoważnienia do przetwarzania danych Jako administrator danych osobowych użytkowników wydawanego przez nas serwisu internetowego możemy w drodze umowy powierzać przetwarzanie tych danych innym podmiotom.  

Zbierane przez Region Rzeszowski NSZZ „Solidarność” dane osobowe użytkowników przetwarzamy w sposób zgodny z zakresem udzielonego przez użytkownika zezwolenia lub na podstawie innych ustawowych przesłanek legalizujących przetwarzanie danych (przede wszystkim w celu realizacji usług oraz w prawnie usprawiedliwionym celu - marketingu bezpośrednim naszych produktów lub usług), zgodnie z wymogami prawa polskiego, dlatego też podstawą i celem przetwarzania danych osobowych związane są niezbędność przetwarzania do celów wynikających z prawnie uzasadnionych interesów realizowanych przez administratora lub przez stronę trzecią. Ta podstawa przetwarzania danych dotyczy przypadków, gdy ich przetwarzanie jest uzasadnione z uwagi na nasze usprawiedliwione potrzeby, co obejmuje między innymi konieczność zapewnienia bezpieczeństwa usługi, dokonanie pomiarów statystycznych, ulepszania naszych usług i dopasowania ich do potrzeb i wygody użytkowników jak również ewentualnego prowadzenie marketingu i promocji własnych usług administratora.  

Państwa dane, w ramach naszych usług, przetwarzane będą wyłącznie w przypadku posiadania przez nas lub inny podmiot przetwarzający dane jednej z dopuszczonych przez RODO podstaw prawnych i wyłącznie w celu dostosowanym do danej podstawy, zgodnie z opisem powyżej. Dane przetwarzane będą do czasu istnienia podstawy do ich przetwarzania – czyli w przypadku udzielenia zgody do momentu jej cofnięcia, ograniczenia lub innych działań z Twojej ograniczających tę zgodę, w przypadku niezbędności danych do wykonania umowy – przez czas jej wykonywania, a w przypadku, gdy podstawą przetwarzania danych jest uzasadniony interes administratora – do czasu istnienia tego uzasadnionego interesu. Dane będą przetwarzane przez Region Rzeszowski NSZZ „Solidarność” i ewentualnie przez Zaufanych Partnerów, jeśli wyrazisz im zgodę, ale mogą być one również powierzone do przetwarzania innym podmiotom. W każdym takim przypadku przekazanie danych nie uprawnia ich odbiorcy do dowolnego korzystania z nich, a jedynie do korzystania w celach wyraźnie wskazanych przez nas. Przekazywanie danych ma miejsce na ogół w przypadku współpracy z podwykonawcą lub usługodawcą. W każdym przypadku przekazanie danych nie zwalnia przekazującego z odpowiedzialności za ich przetwarzanie. Dane mogą być też przekazywane organom publicznym, o ile upoważniają ich do tego obowiązujące przepisy i przedstawią odpowiednie żądanie, jednak nigdy w innym przypadku.  

Jak już wspomniano, na naszej stronie internetowej używamy technologii, takich jak pliki cookie i podobnych służących do zbierania i przetwarzania danych osobowych oraz danych eksploatacyjnych w celu personalizowania udostępnianych treści i reklam oraz analizowania ruchu na naszych stronach. Cookies to dane informatyczne zapisywane w plikach i przechowywane na Twoim urządzeniu końcowym (tj. Twój komputer, tablet, smartphone itp.), które przeglądarka wysyła do serwera przy każdorazowym wejściu na stronę z tego urządzenia, podczas gdy odwiedzasz różne strony w Internecie. Znajdziesz tam także informację o tym jak zmienić ustawienia przeglądarki, by ograniczyć lub wyłączyć funkcjonowanie plików cookies itp. oraz jak usunąć takie pliki z Twojego urządzenia.  

Macie Państwo prawo żądania dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, prawo do przeniesienia danych, wyrażenia sprzeciwu wobec przetwarzani danych oraz prawo do wniesienia skargi do organu nadzorczego - Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, Uprawnienia powyższe przysługują także w przypadku prawidłowego przetwarzania danych przez administratora.