W przeddzień trzydziestej czwartej rocznicy zamordowania kapłana, który namawiał Polaków, by zło dobrem zwyciężali, a gen. W. Jaruzelski miał żądać – Uciszcie go, niech nie szczeka – emeryci z Regionalnej Sekcji Emerytów i Rencistów pojechali do Warszawy, by pełnić służbę przy grobie Patrona NSZZ „Solidarności”
Od trzydziestu czterech lat tysiące ludzi pełni nieprzerwanie służbę u grobu Męczennika. Już po pierwszych mszach w Hucie Warszawa, pojawili się tajniacy w pobliżu plebanii kościoła pw. Stanisława Kostki. W stanie wojennym pojawiły się oskarżenia „dziennikarzy” o „jątrzenie”, a rzecznik rządu nazwał msze za Ojczyznę, na które ściągały tysiące Polaków – „seansami nienawiści”. Wówczas pojawili się ludzie pilnujący księdza Jerzego stale inwigilowanego przez SB i stąd pomysł na kontynuację Straży przy grobie zamordowanego kapelana. Przez 24 godziny na dobę, przez wszystkie dni i noce, niezależnie od pogody, z całej Polski przyjeżdżają grupy związane najczęściej z NSZZ „Solidarność”, by być z Patronem Związku. To zaszczyt, czas własny i koszt własny, często Związek opłaci dojazd. Tym razem emeryci z WSK Rzeszów, z Zelmeru, z Hydrobudowy, z Oświaty pełnili służbę: oprócz modlitw, wizyt w Muzeum ks. Jerzego w podziemiach kościoła pw. św. Stanisława Kostki, było to zapalania zniczy, sprzątanie, zwłaszcza liści klonowych, którymi napełniliśmy kilka wielkich worków, które trzeba było wywieźć; i sprzątać wypalone znicze, które nieprzerwanie płoną, bo są bez przerwy przynoszone, przywożone, duże i małe – i płoną ciągle. Ktoś je stawia przez trzydzieści cztery lata… Trzeba podlać kwiaty, zmienić wodę, pomóc niektórym starszym ludziom, klękającym i podnoszącym się z klęczek z trudem, choć w stanie wojennym biegali, że hej… Przed południem liczyliśmy chryzantemy przywiezione na wieczorną mszę rocznicową. Czasem, choć rzadko przyjdzie ktoś chory psychicznie i zachowuje się źle. Gorzej jest, gdy w nocy, w dzień rzadko, ktoś rzuca przez ogrodzenie puszkę po piwie, czasem nawet z farbą w kierunku nagrobka, a Straż musi rozwiązać problem, interweniować – czy wzywać służby. I posprzątać. Nas to nie spotkało. Ale widzieliśmy, że bardzo rzadko klęcznik przed grobem Błogosławionego był wolny dłużej niż minutę, zwykle ludzie w skupieniu czekali. W czwartek 18 października 2018 r. wpuszczaliśmy po 22.00, po godzinie zamknięcia bram, parę młodych ludzi, którzy bardzo chcieli pomodlić się u grobu. Od 6.00 bez przerwy ludzie, starsi i młodsi, nawet dzieci, podchodzili do klęczników, czekali kilka minut na swoją kolej, zapalali kolejne znicze.
Mieliśmy przyjemność, że w czasie naszej służby kwiaty złożył i modlił się przy grobie Patryk Jaki.
30 października 1984 r. w kościele pw. św. Stanisława Kostki, gdy modlący się ludzie dowiedzieli się o wyłowieniu ciała kapłana z Wisły, ks. Teofil Bogucki musiał kilka razy rozpoczynać Modlitwę Pańską, bo gdy dochodził do słów – „I odpuść nam nasze winy” modlący milkli. Wiedzieli o morderstwie księdza Jerzego, wiedzieli o porywaczach, a więc i mordercach z SB i było to dla nich zbyt trudne. W końcu Modlitwę dokończono, ale wielu zmagało się z wybaczeniem mordercom. Ale wygrali z nienawiścią, tak jak prosił w czasie mszy za Ojczyzną ksiądz Jerzy.
Nie wiem jak długo będzie trwała Straż, na szczęście już wielopokoleniowa, ale trwa. Dlaczego? Bo tysiące ludzi czuje potrzebę uczczenia męczennika. Męczennika za wiarę…i Patrona „Solidarności”.
Stanisław Alot