– Uważam, że ten fenomen Ustrzyk i Rzeszowa wziął się z zakorzenionej tradycji, poczucia niezależności tego środowiska i jego odwagi. Tutaj był dobry klimat i on poruszył innych. Odwołam się do osobistego wątku. Podczas strajku podchodzili do mnie starzy akowcy, wspominając mojego ojca i mojego wuja, którzy właśnie tutaj działali w AK. Do tego momentu często później wracałem, ponieważ uświadamiał mi, że tutaj była tradycja walki o niepodległość, przekonanie co do słuszności ideałów, bardzo mocna odwaga. Ten nurt chłopski wyrósł z tradycji niepodległościowej, z doświadczeń akowskich, miał tam pożywkę. Nawet przy dużej aktywności w moim regionie nigdy w tamtym czasie nie mógłbym się spodziewać takich tłumów, jakie przychodziły na nasze spotkania podczas strajku w Rzeszowie.
Wypowiedź Artura Balazsa z 16 grudnia 2010 r.
– Chłopi zdawali sobie sprawę, że dopiero razem z „Solidarnością” robotniczą stanowią siłę, chcieli wtargnąć do Urzędu Wojewódzkiego, co z różnych względów i tak nie było możliwe. Od razu z naszej strony propozycja biegła w stronę budynku WRZZ. Myśmy tu nic nie kalkulowali, bo to było nawet nielogiczne kalkulowanie. Tutaj była inna atmosfera, gdyż wiązała nas już z zakładami pracy, na które można było liczyć, że wesprą nas. Tutaj ludzie przychodzili jak do siebie, a tam w urzędzie zachowywaliby się jak nie u siebie.
Wypowiedź Antoniego Kopaczewskiego z 14 grudnia 2010 r.
– Jak pierwszy raz pojawiła się Komisja Rządowa, to już o strajku zaczęło się robić głośno. Mówiły o nim Głos Ameryki, BBC, Wolna Europa, a jak już zjechała do Rzeszowa cała Komisja Krajowa, nastąpiło oblężenie. Zjawiali się tutaj dziennikarze z całego świata. Obawiałem się, jak sobie z tym poradzę, myślałem, że trzeba zorganizować jakieś biuro. Na szczęście, jak pierwszy raz przyjechał Wałęsa, to przyjechała z nim również Bożena Rybicka, która została już prawie do końca strajku, a z nią także Arkadiusz „Aram” Rybicki, świętej pamięci, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Pomógł mi on bardzo w zorganizowaniu biura prasowego, a miał doświadczenie, bo organizował biuro prasowe w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. J Była również dziewczyna z Lublina, już nie pamiętam, jak się nazywała, która do „końca strajku pełniła rolę asystentki rzecznika prasowego — bardzo mi pomagała. W każdym razie pomoc „Arama” Rybickiego, Bożeny Rybickiej i tej dziewczyny była nieoceniona w tym momencie. Dzięki nim to biuro zaczęło funkcjonować bardzo fajnie. Oczywiście była to mordercza robota. W momencie kiedy wszyscy się kładli spać późnym wieczorem, ja zaczynałem dopiero wszystko ogarniać, porządkować, żeby na rano były komunikaty, a oprócz tego co godzinę czy co dwie godziny w oknie toalety na placu Zwycięstwa przekazywałem komunikaty z tego, co się aktualnie dzieje w budynku, bo właśnie tam się zawsze tłum gromadził.
Wypowiedź Jarosława A. Szczepańskiego z 4 stycznia 2011 r.
– Jak strajk się już umocnił, doszło do przypadków zatruć i biegunki wśród strajkujących. Nie doszliśmy do końca, co było tego przyczyną, ale wyglądało na to, że coś do jedzenia było dosypywane. Wtedy używaliśmy już kuchni w budynku WRZZ, w gotowanie włączyły się panie z kół gospodyń wiejskich, które były uczestniczkami strajku. W tym okresie powstał już związek „Solidarność” w sanepidzie i nie pamiętam już czy Tadek Kensy, czy Antek Kopaczewski załatwili, że jedzenie było badane. Od tego momentu przypadki biegunki wśród strajkujących się nie powtórzyły. Doszliśmy do wniosku, że w ten sposób chcieli rozpędzić strajk, bo gdyby to wyszło, bez wielkiego trudu strajk by się zakończył. Na strajku pełnili dyżury lekarze i oni tak zadziałali, że te kilkadziesiąt osób, które się zatruły, szybko wróciły do formy. Rozpuszczano też plotki, że jedzie ZOMO, a to z kierunku Krakowa, Kielc lub Lublina. Niektórzy ze strajkujących opuszczali wówczas budynek WRZZ. Później zdarzyło się, że przywieziona została świnia, wewnątrz której znajdowało się kilkanaście butelek wódki. Zostały one publicznie opróżnione i wyrzucone. Jeszcze ze dwa razy zdarzyły się przypadki, że ktoś wniósł alkohol, ale osoby te zostały ze strajku usunięte. Na strajku trzeba było bowiem trzymać dyscyplinę.
Wypowiedź Józefa Konkela z 5 stycznia 2011 r.
Wypowiedzi zaczerpnięte z publikacji „Strajki i porozumienia w Ustrzykach Dolnych i Rzeszowie 1980/1981. Przebieg, realizacja, obchody rocznicowe” wydanej przez IPN Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział w Rzeszowie, 2011 r.