Wzorem Frakcji Czerwonej Armii i Czerwonych Brygad
Zapewne niezbyt wielu młodych czytelników ma choćby powierzchowną wiedzę o lewackich organizacji terrorystycznych działających w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku w krajach Zachodniej Europy, z których największymi i najbardziej zbrodniczymi były niemiecka „Frakcja Czerwonej Armii” i włoskie „Czerwone Brygady”, choć w tamtych latach ich zbrodnicze wyczyny budziły powszechne przerażenie i zgrozę. Nie wdając się w rozważania na temat szczegółów obłąkańczej ideologii tych organizacji, przybliżę tylko w największym skrócie ich cele i sedno strategii działania. Otóż ich przywódcom ubzdurało się (bo jedynie tak można to określić), że poprzez swoje zbrodnicze akty terroru, polegające m.in. na podkładaniu bomb, dokonywania zamachów na szefów policji i wojska, czy na porywaniu ważnych polityków (po to, żeby ich później zamordować), zdołają wywołać w demokratycznych państwach ogromny chaos. A chaos ten zmusi rządzących do porzucenia demokratycznych zasad sprawowania władzy i wprowadzenia rządów powszechnego terroru. A gdy w demokratycznych do niedawna krajach zapanują rządy terroru, to obywatele tych państw zbuntują się przeciwko wybranym uprzednio przez siebie politykom i obalą ich w drodze powszechnej rewolucji. Konsekwencją tego będzie objęcie rządów przez przywódców lewackich organizacji terrorystycznych (czyli tych, którzy do tych nieszczęść doprowadzili), co pozwoli na wprowadzenie we wszystkich krajach Europy Zachodniej systemu komunistycznego.
Jak łatwo się tego domyśleć, ta obłąkańcza strategia musiała zakończyć się całkowitą porażką lewaków, bo wbrew ich przewidywaniom, sprawujący w demokratycznych krajach rządy politycy, wcale nie zerwali z demokratycznym zasadami sprawowania władzy, ani tym bardziej nie zastosowali powszechnego terroru. Natomiast wprowadzone przez nich niezbyt wielkie obostrzenia w zakresie zasad bezpieczeństwa, przyjęte zostały przez rządzonych z pełnym zrozumieniem. Zaś przywódców i członków lewackich organizacji terrorystycznych niemal wszyscy obywatel serdecznie znienawidzili, życząc im, żeby jak najprędzej zostali pojmani i osądzeni, a najlepiej podczas aresztowania zabici. W rezultacie, po kilku latach usilnych starań, policje i służby specjalne zdołały wyłapać niemal wszystkich najważniejszych przywódców lewackich organizacji terrorystycznych, a sądy skazały ich na kary dożywotniego lub długoletniego więzienia, w których niektórzy z nich popełnili samobójstwo.
Stąd też dziwię się liderom polskiej opozycji, tworzącym Koalicję Obywatelską, że w walce z demokratycznie wybranymi przez Polaków władzami państwowymi usiłują stosować strategię, podobną to tej, jaką przed laty stosowali przywódcy wspomnianych wyżej organizacji lewackich. Zaznaczam przy tym, że nie usiłuję w najmniejszym stopniu przyrównywać liderów obecnej polskiej opozycji totalitarnej do przywódców „Frakcji Czerwonej Armii”, czy „Czerwonych Brygad”, bo na szczęście nie posuwają się do zbrodniczego terroru. Dostrzegam natomiast ewidentne podobieństwo w sposobie ich rozumowania, co udowadnia przyjęcie przez nich bardzo podobnej strategii działania.
Podobieństwo to uwidacznia się choćby w uporczywym dążenie do pozbawienia naszego kraju należnych mu funduszy z Unii Europejskiej, bo najpierw w sejmowym głosowaniu nad ustawą o wyrażeniu zgody na ratyfikację unijnego Funduszu Odbudowy, wstrzymali się od głosu, a później, gdy Sejm ją przyjął i ustawa trafiła do Senatu, starają się maksymalnie odwlec jej ratyfikację, wprowadzając do niej poprawki? Czyżby żywili złudną nadzieję, że gdyby tymi działaniami udało im się zablokować ratyfikację, uniemożliwiając tym Polsce, a wraz z nią innym krajom Unii, uzyskanie wielomiliardowych funduszy na odbudowę zniszczonej wskutek kryzysu gospodarki (spowodowanego przez pandemię), oburzeni obywatele Rzeczpospolitej obarczą za to winą polityków Zjednoczonej Prawicy? Czyżby przypuszczali, że w następstwie tego odsuną ich od sprawowania rządów, czy to poprzez wymuszenie zorganizowania przedterminowych wyborów parlamentarnych, czy też poprzez gwałtowne masowe protesty uliczne? Czyżby liczyli na to, że tym sposobem uda im się tryumfalnie powrócić do władzy, a gdy to się stanie przeprowadzić gruntowną dekaczyzację Polski?
Czy nie zastanawiają się nad tym, że wszystko wskazuje na to, że stać się może coś dokładnie odwrotnego, bo oburzeni utratą unijnych funduszy Polacy rozliczą za ich utratę rzeczywistych sprawców, czyli ich samych?
Jerzy Klus