Wybory parlamentarne tuż, tuż… Od dawna, wszystkie sondaże wskazują, że spośród startujących do wyborów kandydatów różnych ugrupowań politycznych, największym poparciem cieszą się bezapelacyjne kandydaci Prawa i Sprawiedliwości i pozostałych partii tworzących blok Zjednoczonej Prawicy. Oczywiście powinno nas to cieszyć, ale zarazem nie może usypiać naszej czujności, że sam akt głosowania będzie w tej sytuacji jedynie formalnością, bo jak wspomniałem o tym w moim poprzednim felietonie, sondaże nie zawsze się sprawdzają. A przekonał się o tym niezmiernie boleśnie były prezydent, Bronisław Komorowski, który według wszystkich sondaży wybory na następną kadencję miał właściwie wygrane, a okazało się, że przegrał je z kretesem.
W felietonie tym, wspomniałem także, że nawet pozorne wygranie wyborów przez kandydatów Zjednoczonej Prawicy, nie jest wcale równoznaczne z możliwością samodzielnego sprawowania przez ich ugrupowania rządów w Polsce, bo to zagwarantować może jedynie zdobycie przez Zjednoczoną Prawicę znacznie ponad 230 miejsc w Sejmie i ponad 50 w Senacie. Wystarczy bowiem, że obóz Zjednoczonej Prawicy po wyborach będzie miał 228 posłów, a startujące w trzech blokach wyborczych partie i partyjki totalitarnej opozycji będą ich miały w sumie 232, by spełniły się ich marzenia o odsunięciu PiS od rządów. Bo choć partie te są z pozoru różne, to wszystkie dążą do tego samego celu, którym jest całkowite odwrócenie zachodzącego od czterech lat w Polsce procesu zmian i powrotu do tego co było. Ale chyba nie tylko do tego…
A ponieważ totalitarni politycy, a tym bardziej totalitarni propagandziści, nie śpią, to musimy być przygotowani na to, że tuż przed ciszą wyborczą, a może nawet podczas tej ciszy, tzw. „niezależne media” uraczyć mogą wyborców jakimiś niesłychanymi rewelacjami o wykrytych przez nie rzekomo wielkich aferach polityków Zjednoczonej Prawicy, albo też całkowicie, czy choćby tylko częściowo, zmyślonymi informacjami o ich niegodnych zachowaniach. A znając pomysłowość niektórych totalsów, a zarazem ich skrajną determinację, jestem sobie w stanie wyobrazić, że (wzorem gen. Jaruzelskiego) mogą się nawet posunąć do „ujawnienia” tuż przed dniem wyborów list przeznaczonych do zlikwidowania opozycyjnych polityków i wspierających ich celebrytów – rzekomo potajemnie wyniesionych z ul. Nowogrodzkiej. A zrobiłby się z tego natychmiast w całym postępowym świecie wielki raban!
Przypatrzmy się jednak bliżej każdemu z trzech bloków opozycji totalnej – pozornie oddzielnych, lecz faktycznie ściśle ze sobą zjednoczonych nienawiścią to Zjednoczonej Prawicy, o czym świadczy choćby zawarcie przez nie tzw. „paktu senackiego”.
Zacznijmy od Koalicji Obywatelskiej. Politycy Platformy Obywatelskiej rządzili już Polską przez dwie kadencje, czego efektem były liczne afery, w tym chyba największa, związana z wyłudzaniem zwrotu podatku wat. Teraz, wspólnie z resztami polityków „Nowoczesnej”, „Zielonych” i jeszcze jakichś taboretowych ugrupowań, obiecują naprawiać, to co rzekomo zepsuł PiS. Politycy PSL, choć rządzili wcześniej z Platformą, a jeszcze wcześniej z SLD, a ich obecny przywódca Kosiniak Kamysz wprowadzał reformę wydłużającą wiek emerytalny, zachowują się tak, jakby zawsze trwali w głębokiej opozycji. Dołączył do nich Paweł Kukiz, z resztką posłów, którzy mu jeszcze pozostali, bo reszta uciekła. Teraz Kukiz wspólnie z Kosiniakiem Kamyszem deklarują prowadzenie konsekwentnej walki z „partyjnictwem”. Czyżby dawny skrajny antysystemowiec nie był w stanie pojąć tego, że to taki sam absurd, jak deklarowanie prowadzenia wspólnie z Hitlerem walki z antysemityzmem! A co do polityków SLD Lewica, czyli Czarzastego z Zandbergiem i Biedroniem, to pozostało im już tylko deklarowanie wprowadzania skrajnie drastycznych zmian w ładzie moralnym, począwszy od tzw. „związków partnerskich”, edukacji seksualnej dzieci, aborcji na życzenie…, a kończąc chyba już tylko (o czym oczywiście nie mówią) na promocji wszelkiego rodzaju zaburzeń seksualnych. A ponieważ na tym polu coraz większym konkurentem staje się dla Lewicy Koalicja Obywatelska, to być może wkrótce zadeklarują wprowadzenie ustawowego zakazu zawierania normalnych małżeństw heteroseksualnych. Bo czemu by nie!
Czyli piękną koalicję mielibyśmy po ewentualnym wygraniu przez to dobrane towarzystwo wyborów! Od Sasa do Lasa, jedni w majtkach (jak choćby Kukiz i może Kosiniak Kamysz), za to cała reszta na golasa.
Na koniec, znów odwołam się do tego, co napisałem w poprzednim moim felietonie, że chleba nam taka koalicja na pewno nie zapewni, za to na pewno zapewni nam igrzyska o jakich nawet starożytni Rzymianie nie śnili!
Więc jeśli nie chcemy by totalni wygrali wybory i zamiast reform będziemy mieli igrzyska, to 13 października choćby nawet tego dnia zdarzyć się miało w Polsce trzęsieni ziemi, musimy wszyscy koniecznie udać się do urn i poprzeć w nich kandydatów Zjednoczonej Prawicy.
Jerzy Klus