Sędziowie-politycy, których jedna z jej liderek nazwała kiedyś nadzwyczajną kastą (za co została przez nich nagrodzona gorącymi owacjami), wespół z politykami totalitarnej opozycji, fundują nam od niemal trzech lat darmowe przedstawienia. Są one śmieszne, ale bardziej straszne, a może nawet tragiczne. Bo do czego prowadzi angażowanie w polskie sprawy instytucji i organizacji międzynarodowych? Do czego prowadzi wygłaszanie na arenie międzynarodowej kłamstw o bezprawnych działaniach (wyłonionych w demokratycznych wyborach) władz Najjaśniejszej Rzeczpospolitej? Jakie skutki dla naszego kraju, ale przede wszystkim dla zwyczajnych Polaków, spowodować może natrętne żebranie w instytucjach Unii Europejskiej o odebranie Polsce należnych nam funduszy?
Ale widać sędziowie-politycy uznali się za nieodłączną część opozycji totalitarnej, a zatem postępują w myśl leninowskiej zasady „im gorzej, tym lepiej”. Najwyraźniej licząc na to, że gdy zwyczajnemu Polakowi zacznie doskwierać głód i chłód, to dojdzie do rozruchów ulicznych, w wyniku których w sposób niedemokratyczny obalony zostanie „kaczystowski” rząd i na wieki powróci to, co wcześniej było. A wszystko to dokona się pod szczytnym hasłem obrony… konstytucji, demokracji i praworządności!
Ale nie o tym będę pisał, tylko o rzekomej obronie sędziów, którą raczej należy uznać za ich ciężkie znieważanie!
Bo jakże inaczej można określić wtłaczane nam bez przerwy do głów (zarówno przez sędziów-polityków, jak i przez ich rzekomych obrońców z opozycji totalitarnej) androny na temat (utworzonej na mocy ustawy) Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Czy dla uczciwego, odważnego sędziego (a sądzę, że tacy stanowią zdecydowaną większość polskich sędziów) nie jest obelgą twierdzenie, że sama możliwość wezwania go do stawienia się przed Izbą Dyscyplinarną spowoduje, że zacznie ze strachu – na każdy „telefon z Czerskiej” – wydawać nagle niesprawiedliwe wyroki? Przecież tak łatwo dający się zastraszyć sędzia, a przez to skłonny do dyspozycyjnego działania, nie może być sędzią! Wszak sędziowie, zwłaszcza ci, którzy zajmują się rozpatrywaniem spraw związanych z przestępczością zorganizowaną (w tym grup mafijnych o charakterze zbrojnym!), spotykają się nie z jakimiś rzekomymi (wymyślonymi na potrzebę propagandy) naciskami, tylko z realnymi, czasem śmiertelnie groźnymi! Przy pomocy różnych środków (na przykład skradzionych telefonów) docierają do tych sędziów kumple sądzonych przez nich bandziorów, grożąc zabiciem ich samych, bądź kogoś z ich rodziny, jeśli tylko zdecydują się na wydanie surowych wyroków skazujących. A przecież sędziowie groźbą tym nie ulec nie mogą. I im nie ulegają!
Czy zatem ci wszyscy, co twierdzą, że polskich sędziów gorąco bronią, faktycznie śmiertelnie ich nie znieważają?
Jerzy Klus