Po przerwie na chińskiego wirusa emerytowani nauczyciele i ich przyjaciele 21 sierpnia br. pojechali – zgodnie z własną wolą – na Jurę – raczej Krakowską, niż Częstochowską.
Korzystając z A4 dojechaliśmy do Bronowic Małych, by w Rydlówce uczestniczyć w najbardziej znaczącym dla Polaków Weselu. Zanim tam weszliśmy, już odkurzyliśmy wiedzę o kulturze XIX wieku, o filozofii, o malarstwie i o ówczesnych sposobach na Niepodległość Polski – z ludem, który poczuje się Polakami. Na najczęstsze pytanie – A jak się oni w chacie strzechą krytej (kiedyś) pomieścili? – odpowiedź była jedna – W trzech miejscach się weselili, i miastowi, i miejscowi. W tej prywatnej własności rodziny Rydlów, (bo Pan Młody chatę Tetmajera kupił), są portrety, zdjęcia gości weselnych, stroje, jedna z izb wyposażona tak, jak sobie Wyspiański sceną w didaskaliach zażyczył, a w kasie można dobry przewodnik po Rydlówce kupić.
Opowieści choćby o dalszych losach sióstr Pareńskich, z tragicznym finałem życia dwóch z nich, można byłoby przez resztę wycieczki opowiadać, ale pomknęliśmy do Pieskowej Skały, gdzie jedyne zamieszkałe Orle Gniazdo spośród siedemnastu obejrzeć postanowiliśmy. Jakieś sześćdziesiąt osób w kolejce stojących do kasy też, więc rezerwacja dla wycieczki się przydała. Wycieczkowicze dowiedzieli się, że Dorotka to nie tylko nazwa wieży więziennej, że Pieskowa Skała – nazwę zawdzięcza nie pieskowi dzielącemu swoją miskę z uwięzioną panią – ale Pieszkowi, Piotrowi po staropolsku, i że ród Szafrańców tymi ziemiami władający – miał wspólną z szafranem cechę. Ale łatwo było zamek na rezydencję renesansową Hieronimowi Szafrańcowi przebudować (z ogrodami, ze stawami), jak się miało do dyspozycji posag żony, Reginy – córki Zygmunta Starego ponoć w maszkaronie obok męża uwiecznionej (śmiech). Cechą nieciekawą zamku było 66 wysokich schodów.
Jadąc między ostańcami dojechaliśmy do czekającego na nas bardzo uprzejmego p. Maćka, organistę, który specjalnie dla nas otworzył podwoje kiedyś Fary, dziś Bazyliki Mniejszej pw. Św. Andrzeja w Srebrnym Mieście. W kamiennym wnętrzu z czerwonego zlepieńca parczewskiego jest poliptyk olkuski wykonany w XV wieku, którego skrzydła otwierane są w całości tylko na święta – dla nas były widoczne tylko cztery sceny i figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Ale był również renesansowy ołtarz, srebrny krzyż i ołowiana chrzcielnica przez gwarków ufundowaną i rarytas europejski – organy nastrojone według zasad z XVII wieku. Pod ziemię zeszliśmy później – do nowego, multimedialnego muzeum opowiadającego o dziejach wydobycia ołowiu zanieczyszczonego srebrem w Olkuszu. Figurki górników wskazują w mieście miejsca ważne, a wycieczkowicze wiedzą, że gwarek to nie górnik, ale bogaty inwestor w kopalni, czyli gwarectwie.
Posiłek zachęcił do odpoczynku, a przed nami – znana z podręczników – Pustynia Błędowska. I choć mapy i ludzkie podpowiedzi mówiły o 250 metrach z parkingu pieszo do Czubatki, punktu widokowego na pustynię, rzeczywistość (zakaz wjazdu dla autokarów) wydłużyła trasę do 250 metrów olkuskich, ale mimo to wszyscy – mimo zmęczenia – twierdzili, że warto było iść.
I kiedy już dopytywanie o godzinę powrotu do Rzeszowa zaczęło się nasilać, przyszedł moment niespodzianki – specjalność wycieczek realizowanych przez piszącego te słowa. Wylądowaliśmy w jarze, kiedyś połączonym ponad stumetrowym kamiennym mostem łączącym dwie części eremów klauzury klasztoru karmelitów bosych w Czernej. Obecnie to Sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej i św. R. Kalinowskiego ufundowane przez Agnieszkę z Tęczyńskich Firlejową. Karmelici zostali zobowiązani do wykupu kobiet z niewoli tatarskiej i tureckiej – rzadkość w historii I Rzeczypospolitej. Rzadkością było również, że fundatorka wielu dzieł, pochować się kazała u wejścia do kościoła klasztornego, by wchodzący przechodzili niejako po niej, pokornej służki Bożej; we wdowieństwie przeżyła 47 lat. Ksiądz zakonnik pamiętał o rozmowie ze mną – wyszedł do nas i chętni mogli również przyjąć Komunię Świętą. Weszliśmy do kaplicy Św. Rafała Kalinowskiego, który po studiach, służbie w wojsku rosyjskim, po udziale w powstaniu styczniowym i wyroku śmierci zamienionym na Sybir (9 miesięcy szedł z zesłańcami do Irkucka, a zesłańcem był 10 lat) – wrócił jednak do Warszawy. Dopiero wówczas Rafał wrócił do katolicyzmu, a w wieku 42 lat został karmelitą bosym, przeorem w Czernej, a jego wychowanek – August Czartoryski, który potem wstąpił do salezjanów – został beatyfikowany w 2004 r.
Mimo samowolnego wydłużenia wycieczki o Czerną uczestnicy nie krytykowali prowadzącego, ale z humorem zakończyli trasę już ciemną nocą i nie ukrywali chęci do następnych wycieczek. Jak Bóg pozwoli, czemu nie?
Stanisław Alot
PS. Organizatorem wycieczki była Teresa Łebek, a trasę i opowieści przygotował i wygłaszał Stanisław Alot.